Polska ma dziś ostatecznie uzyskać zgodę na produkcję wina owocowego. W Brukseli rozpoczyna się dwudniowe spotkanie ministrów rolnictwa 27 krajów Wspólnoty.
Za utrzymaniem prawa do nazywania winem także wina wytwarzanego na bazie innych niż winogrona owoców opowiedziała się Komisja Rolnictwa Parlamentu Europejskiego podczas głosowania w sprawie reformy rynku win. Europosłowie zaakceptowali też możliwość wzbogacania wina cukrem. Stanowisko PE nie jest wiążące.
Parlament Europejski opowiedział się za reformą rynku wina. Projekt dyrektywy przewiduje, że nadal będzie można używać nazwy „wino owocowe”.
Komisja Europejska wyraziła w poniedziałek nadzieję, że kraje UE osiągną w grudniu „pragmatyczny” kompromis w sprawie definicji wina, dając do zrozumienia, że jest skłonna zaakceptować „wina owocowe„, a nie tylko gronowe.
Jest zgoda na etykietowanie win pochodzenia niewinogronowego jako „wina owocowe” – powiedział PAP we wtorek minister ds. rolnictwa Portugalii (sprawującej przewodnictwo w UE) Jaime Silva.
„To już nie jest problem. Konsensus został osiągnięty. Zgodziliśmy się, żeby etykietować te produkty (wytwarzane na bazie innych owoców niż winogrona – PAP) jako wina owocowe” – powiedział PAP Silva po posiedzeniu ministrów rolnictwa państw UE w Brukseli.
Unia Europejska chce nam odebrać tanie wina owocowe, alarmuje „Super Express”. Urzędnicy z Brukseli postanowili, że na określenie „wino” zasługuje tylko alkohol wyprodukowany z winogron.
Nad swojskim jabolem zbierają się czarne chmury. Czyżby groziła mu zagłada? Smakosze tego trunku drżą z niepokoju. W głowie im się nie mieści, że ktoś śmie podnieść łapę na nasze wina owocowe z dolnej sklepowej półki.
Dzięki poprawce zgłoszonej przez polskich europosłów, w tym Andrzeja Zapałowskiego z Przemyśla, Parlament Europejski zezwolił na używanie nazwy „wino owocowe”.
Część posłów z innych krajów UE proponowała, aby nazwa wino zarezerwowana była jedynie do napojów produkowanych z winogron.
Wino owocowe to też wino. Tyle, że owocowe. Najpierw do takiego wniosku doszła Komisja Europejska.
W środę przegłosował to Parlament Europejski. I wszystko wskazuje na to, że nasza polska pryta będzie mogła stać w sklepach całej unii. Tyle, że nasze wytwórnie nie palą się do międzynarodowej ekspansji, bo wino im dalej jedzie, tym staje się droższe. A u nas im wino tańsze, tym lepsze – To jest produkt najtańszy i piją go ci, co mają mało pieniędzy – stwierdza Marian Turek, dyrektor handlowy wytwórni Djass z Józefowa. Ma rację. Wystarczy się rozejrzeć w okolicach osiedlowych sklepów. Ale kiepskie opinie o tanim winie Turka wcale nie wzruszają. – To towar jak każdy inny. Jak są klienci, to są też producenci.
Unia Europejska chce nam odebrać tanie wina owocowe, alarmuje „Super Express”. Urzędnicy z Brukseli postanowili, że na określenie „wino” zasługuje tylko alkohol wyprodukowany z winogron.
Pokolenie wielbicieli taniego wina powoli wymiera i za kilkanaście lat nie będzie już komu pić Arizony czy wiśniowej Osiemnastki. Polscy winiarze stawiają na produkcję win owocowych przyswajalnych dla normalnego konsumenta. Jak na złość unijny urzędnicy wymyślili reformę rynku wina, w której nie ma miejsca dla win owocowych.